Hej, kochani!
Jak Wam kilkakrotnie wspominałam, w te wakacje miałam niepowtarzalną okazję wyjechać do Stanów Zjednoczonych. W końcu nadszedł długo (zbyt długo..) oczekiwany moment, bym opisała Wam, jak do tego w ogóle doszło.
Otóż istnieje organizacja miast siostrzanych Gdynia-Seattle - a dokładniej Gdynia-Seattle Sisters City Association (GSCA). Co roku umożliwia ona wyjazd trzech gdyńskich licealistów (po jednym z trzech najlepszych szkół ponadgimnazjalnych w mieście - mojego vilo, III LO oraz ALO) na Washington Business Week. W tym roku poleciała również czwarta osoba - zwycięzca konkursu przemawiania publicznego w języku angielskim (on akurat był z Gdańska). W pozostałych szkołach wybór kandydata odbywa się w różny sposób. W moim przypadku wyglądało to tak, że pani dyrektor, po konsultacji z panią od geografii (jako że ekonomia i biznes najbardziej i najczęściej kojarzone bywają z klasą o rozszerzeniu mat-geo) wytypowały właśnie mnie, poniekąd w ramach nagrody za osiągnięcia w olimpiadzie geograficznej.
Przyznam szczerze, że najpierw propozycję odrzuciłam. Co prawda obiecałam, iż jeszcze się zastanowię, lecz nie wyrażałam zbytniego entuzjazmu. Dopiero później, gdy dowiedziałam się, że będę również miała okazję zwiedzić kawałek Ameryki - zmieniłam zdanie. Wtedy jednak wyjazd o mały włos mi nie przepadł... Ale to dość, może nie długa, lecz z pewnością skomplikowana historia; ostatecznie jednak udało się wszystko załatwić.
Mój wyjazd miał wyglądać następująco: pierwszy tydzień spędzony u amerykańskiej rodziny o polskich korzeniach, z kolei drugi - właśnie na głównym celu wyjazdu, tj. business weeku. Jestem przekonana, że jeśli chodzi o rodzinę, to trafiłam najlepiej, ponieważ "pani domu" nie za bardzo mówiła po polsku, jedynie jej mąż, dzięki czemu miałam szansę udoskonalić moją znajomość języka angielskiego. A w razie czego zawsze mogłam zapytać pana po polsku, co dane słowo znaczy itd. Wydaje mi się, że koledzy, z którymi leciałam, znacznie więcej mówili u swoich host rodzin po polsku. Co więcej, Pan Zbyszek i Pani Wendy byli tak cudowni, że zabrali mnie w naprawdę sporą (jak na tak krótki czas pobytu) ilość niezwykle interesujących i przepięknych miejsc.
Pierwsze siedem dni spędziłam głównie w Kirkland, gdzie mieszka ta rodzina, oraz w Seattle. Z kolei Business Week miał miejsce w Ellensburgu, jakieś 1,5-2 godz. drogi od Seattle. Jeżeli ktoś z Was orientuje się, jak mniej-więcej wygląda Gdynia Business Week lub Gdańsk Business Week - wiece już co zajmowało mój czas od rana do wieczora, dzień w dzień, niemalże bez chwili wytchnienia (bo często byłam zajęta nawet w trakcie czasu wolnego) przez prawie tydzień. Podzieleni na grupy, jako nastolatkowie z całego świata prowadziliśmy symulacje biznesowe naszej "firmy", rywalizowaliśmy w różnych konkurencjach itp. I w tym miejscu muszę się Wam pochwalić, że pomimo początkowych niepowodzeń, które lekko nas zdołowały, ostatecznie moja drużyna - grupa I, a firma Iconic Innovations, zdobyła pierwsze miejsce w Hunk Of Junk (stworzenie produktu z wcześniej wylosowanych "śmieci"... większość postawiła na roboty, my zaś zorganizowaliśmy przyszłościowy, hipsterski pokaz mody), trzecie miejsce podczas Trade Show (prezentacja naszych innowacyjnych produktów przed inwestorami - najważniejsza część tygodnia!), trzecie miejsce podczas businessweekowej "olimpiady" (konkurencje typu zawiązanie jak największej liczby krawatów w ciągu minuty, rozpoznawanie flag europejskim - to okazało się moim polem do popisu :), odbijanie piłki itp.) i, co najważniejsze, pierwsze miejsce w Marketing Challenge - zdobyliśmy największą liczbę like'ów na naszej stronie na Facebooku! Co najśmieszniejsze, z 531 łynnych "łapek w górę" jakieś 500 pochodziły z Polski... a ja, jako jedyna Polka, stanowiłam zaledwie 1/9 grupy!
No dobrze, będę już powoli kończyć, bo trochę za bardzo się rozpisałam. A i tak nie opowiedziałam nawet 20% tego, co bym chciała... Wybaczcie, jest to fizycznie niemożliwe, nawet moja rodzina jeszcze nie miała okazji usłyszeć wszystkiego... Tymczasem zostawiam Was ze zdjęciami z tych wyjątkowych dwóch tygodni. Enjoy!
P.S.: I tak milion razy bardziej wolę Polskę! :D
EDIT: Początkowo zamierzałam wstawić w tym poście po 2-3 zdjęcia z każdego dnia, jednak gdy zaczęłam się za to brać, doszłam do wniosku, że zbyt wiele wtedy pominę. Wiele/wielu z Was zapewne pasjonuje się Stanami, być może marzy o wyjeździe tam, choć niestety nigdy mogą nie dostać takiej szansy, a niektórzy prawdopodobnie po prostu chcieliby dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy, np. jak wygląda tam życie, co mnie zdziwiło, co rozczarowało, co zaskoczyło, a co mi się spodobało... Tak więc postanowiłam, że opiszę poszczególne dni, rozdzielając tydzień zwiedzania na dwa czy trzy posty - zależnie od tego, jak bardzo chęć przekazania Wam moich wspomnień mnie poniesie :D Nie jestem też pewna kiedy ukażą się te wpisy. W chwili, gdy piszę tego posta jest piątek, a raczej już sobota 8 sierpnia, godzina 03:22... A ja teoretycznie za 2 godziny powinnam wstać, ponieważ po zaledwie czterech dniach w domu ponownie ruszam w trasę. Tym razem w moje ukochane polskie góry! Już nie mogę się doczekać... No ale wracając do rzeczy: w związku z tym, że nie mam zielonego pojęcia ile zajmie mi przygotowanie wspomnianych wcześniej postów, czy zdążę je dziś przygotować (zanim padnę twarzą na laptopa ze zmęczenia/zanim zastanie mnie poranek - niepotrzebne skreślić!), dlatego też nie wiem, kiedy się one ukażą. Za co Was bardzo przepraszam, mam nadzieję, że nie nastąpi to dopiero we wrześniu...
Przepraszam Was za chaos na blogu w te wakacje, ale ciągle coś się dzieje, wyjazdy, sesje w biegu, po kilka stylizacji jednego dnia, obrabianie zdjęć i spisywanie tekstów po nocach (po oczywiście kiedy indziej mogłaby mnie dopaść wena??)... Trzymajcie się cieplutko, pozdrawiam Was wszystkich i każdego z osobna! :))
Przepraszam Was za chaos na blogu w te wakacje, ale ciągle coś się dzieje, wyjazdy, sesje w biegu, po kilka stylizacji jednego dnia, obrabianie zdjęć i spisywanie tekstów po nocach (po oczywiście kiedy indziej mogłaby mnie dopaść wena??)... Trzymajcie się cieplutko, pozdrawiam Was wszystkich i każdego z osobna! :))
Fajnie, że udało ci się być w Stanach. Szkoda, że u mnie nie ma takich wyjazdów. ;]
ReplyDeletehttp://justdaaria.blogspot.com/
Super okazja, strasznie bym chciała jechać do USA!
ReplyDeleteChciałabym tam kiedyś polocieć
ReplyDelete;)
Świetny post! Fajnie byłoby sie tam znaleźć :)
ReplyDeleterilseee.blogspot.com
Ja ci bardzo zazdrszcze, momim marzeniem jest się znaleźć w usa
ReplyDeleteZazdroszczę odwiedzenia USA!
ReplyDeletejustfashion-justpassion.blogspot.com
Wspaniale, że byłaś w USA. Ja też mam zamiar tam jechać w niedalekiej przyszłości - mam tam rodzinę (babcię, ciocię, chrzestnych itd.). Ale gratuluję! Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)
ReplyDeleteTakie wyjazdy są świetne. :) Też chętnie bym tam pojechała, ale na razie nie mam jak.
ReplyDeletePozdrawiam!
lady-aria.blogspot.com
super taki wyjazd :) mojego meza ciotka mieszka w Seattle :) pozdrawaim z Nowgo Jorku :)
ReplyDeleteświetna przygoda! Bardzo dobrze że się zdecydowalaś;)
ReplyDeleteJa też miałam możliwość być w stanach całe dwa miesiące i początkowo nie chciałam ale na szczęście tak jak Ty zmieniłam zdanie;)
Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę :)
ReplyDeleteZapraszam do wzięcia udziału w konkursie:
paulan-official-blog.blogspot.com
Strasznie zazdroszczę że mogłaś być w Stanach. :))
ReplyDeletehttp://green0floor0.blogspot.com/
Fajnie, ze mialas taka mozliwosc! Bylo to z pewnoscia ciekawe doswiadczenie!
ReplyDeletePozdrawiam!
bardzo ciekawy post :)
ReplyDeletefollow?
http://fashionlikealife.blogspot.com/