Witajcie, Kochani!
To już moje trzecie imieniny, które obchodzę, posiadając bloga oraz trzecie, które spędzam za granicą (w tym drugie, gdzie podróż jest/będzie opisana na blogu :D w tym miejscu odsyłam Was do posta z Fuerteventury sprzed dwóch lat :) ach.. jak ten czas leci! choć akurat w tym przypadku byłam przekonana, iż upłynęło go więcej :P). Dzisiaj piszę do Was ze względu na mój wyjazd do Stanów z mniej-więcej dwutygodniowym wyprzedzeniem, a zaplanowany post pojawi się właśnie 26 lipca, jeśli blogger mnie nie zawiedzie. Oczywiście wszystko, tak jak obiecałam kilka tygodni temu, opiszę, opowiem i wytłumaczę zaraz po powrocie, zakładając, że doleciałam szczęśliwie, samolot nigdzie się nie rozbił, a moje zwłoki nie dryfują gdzieś w bezkresie Atlantyku. Ach, ten mój czarny humor. Wracając do meritum - miejmy nadzieję, że właśnie ja, Polka z krwi i kości, paraduję sobie po terytorium USA. No no, moje imieniny co kilka lat robią się coraz bardziej światowe! Rok 2008 - jednodniowa wycieczka na Litwę (do Wilna i Trok) z rodzicami i przypadkowym 50-ciorgiem ludzi towarzyszących nam w autokarze. Dla tych, którzy nie śledzą mnie od początku (btw, ktoś z Was w ogóle pamięta tamten post? :D) - rok 2013, dwa tygodnie na Wyspach Kanaryjskich z moją przyjaciółką u znajomej jej rodziców. No i teraz - 2015 rok, Stany Zjednoczone. Sama wciąż temu nie dowierzam. Tygodniowy pobyt u rodziny polskiego pochodzenia oraz tydzień na Washington Business Week; więcej na chwilę obecną Wam nie zdradzę, wybaczcie (ehh, chyba zgłoszę się po złoty medal dla mistrzyni suspensu.. co tam złoty, dlamentowy!). Aż trudno przewidzieć, co spotka mnie za trzy lata? Może dzikie spotkanie z lwem w środku puszczy afrykańskiej? (Lew? w puszczy? cóż, ze mną wszystko jest możliwe), choć preferowałabym żyrafę. A może wyprawa na Antarktydę bądź też Mount Everest? Zaryzykowałabym nawet przepowiednię, iż wyląduję na Wenus, jednakże biorąc pod uwagę fakt, jak nieprzewidywalne rzeczy dzieją się ostatnio w moim życiu, pozwolę sobie powstrzymać się od tej hipotezy.
Tymczasem abstrahując, bo jak zwykle ponoszą mnie już nie do końca rozumiane przez innym wodze wyobraźni i fantazji: ŻYCZĘ mym imienniczkom, to jest WSZYSTKIM DZIEWCZĘTOM I KOBIETOM o jakże przepięknym imieniu Ania (=Anna, Anusia, Aneczka, Anka, Andzia, Anulka - niepotrzebne skreślić) w s z y s t k i e g o, co najlepsze! :))
ph. Anita Szczepankiewicz
No to co? Wszystkiego najlepszego zatem!
ReplyDeleteUśmiechu, radości i samych miłych rzeczy!
A wyglądasz pięknie!
zgrabnie i smukło!
Moim marzeniem jest żeby polecieć do USA, zazdroszczę ;c Ale życzę Ci świetnej zabawy i wszystkiego co najlepsze z okazji imienin ! :)
ReplyDeleteBardzo podoba mi się to zestawienie :)
ReplyDeleteWszystkiego najlepszego! Spełnienia marzeń :)
ReplyDeletehttp://rakonaopisuje.blogspot.com/
ślicznie wyglądasz, jesteś mega zgrabna!:)
ReplyDeletei wszystkiego najlepszego:*
http://irreplaceable-fashion.blogspot.com/
Great photos dear!
ReplyDeletePlease click the link on my blog
http://helderschicplace.blogspot.com/2015/07/watermelon-jollychic-giveaway.html
ach ten Twój czarny humor;)
ReplyDeleteSpodniczka swietnie skomponowala sie z niebem :)
ReplyDeletePozdrawiam!
http://dookola-swiata-w-jeden-dzien.blogspot.ch/
Śliczne zdjecia :D
ReplyDeleterilseee.blogspot.com
A ja tam lubię takie czarne humory :D udanego wyjazdu!
ReplyDeletehttp://monikaspassions.blogspot.com/